Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce z oddziału w Starogardzie Gdańskim codziennie są gotowi by ratować zwierzęta

Kinga Furtak
Kinga Furtak
Inspektorzy niosą pomoc zwierzętom przez cały rok! Bez względu na pogodę!
Inspektorzy niosą pomoc zwierzętom przez cały rok! Bez względu na pogodę! kfu
Stał na śniegu i trząsł się z zimna. W jego misce była zamarznięta woda. Smutne oczy błagały o pomoc. Nie miał się, gdzie skryć. Rozpadająca się buda, ciężki łańcuch na szyi. Los tego psa zmienił się dzięki ich wrażliwości. Inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce z oddziału w Starogardzie Gdańskim, co roku przeprowadzają kilkadziesiąt interwencji dotyczących zwierząt.

Inspektorat Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce oddział w Starogardzie Gdańskim

Pracy jest wciąż dużo. Zwierzęta są zaniedbywane przez ludzi w miastach i wsiach. Tam docierają inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce z oddziału w Starogardzie Gdańskim, którzy za swoje działania nie pobierają wynagrodzenia i pracują w swoim wolnym czasie. Są wolontariuszami, którym na sercu leży dobro zwierząt. Inspektorzy pracują zawodowo, mają swoje rodziny, pasje, ale znajdują czas, aby pomagać braciom mniejszym! Oni głosu nie mają, dlatego, ktoś musi bronić ich praw!

- Widok zwierząt, nad którymi znęcają się ludzie, za każdym razem bardzo mocno dotyka – mówi Marianna Mazurowska, prezeska Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce z oddziału w Starogardzie Gdańskim. – Pojechaliśmy do jednej ze wsi pod Starogardem Gdańskim. Dostaliśmy informację, że właściciele wyprowadzili się z domu i porzucili psa. Na miejscu zobaczyliśmy zwierzę uwiązane łańcuchem do budy. Było kilkanaście centymetrów śniegu i ostry mróz. Pies zamiast miski miał starą patelnię, w której był tylko śnieg. Czworonóg był bardzo głodny. Zabezpieczyliśmy go. Trafił pod opiekę weterynarza, a potem został adoptowany i ma nowy szczęśliwy dom. Sprawa znęcania się nad psem trafiła na policję i do sądu. Podobnych interwencji jest kilkadziesiąt w ciągu roku. Skala okrucieństwa wobec zwierząt zmniejsza się bardzo powoli. Niestety jest wciąż wielka.

Muszą mieć dużo siły, żeby pomagać

- Najbardziej boli mnie brak zrozumienia przez człowieka, że jest odpowiedzialny za swoje zwierzę – mówi Oliwia Mykowska, inspektorka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce z oddziału w Starogardzie Gdańskim. - Jeśli ktoś decyduje się na posiadanie pupila, to powinien wziąć za niego pełną odpowiedzialność. Podczas interwencji spotykamy się z cierpieniem zwierząt. Są głodne, chore, zziębnięte, a latem przeżywają koszmar przegrzania. Nie mają misek z wodą. Taki widok rozdziera serce.

Podczas interwencji, inspektorzy stawiają na edukację. Gdy widzą złe warunki bytowe zwierzęcia, a właściciel chce współpracować i zmienić los czworonoga, to dają mu czas na przeprowadzenie zmian. Nie zawsze się to udaje…

- Dowozimy karmę, chcemy pomagać na różne sposoby, ale zdarza się, że nie wszyscy ludzie chcą współpracować, zmienić warunki zwierzętom. Wówczas zwierzę trzeba odebrać. To bolesna sprawa. Każda interwencja niesie za sobą spory bagaż emocji, niektóre na zawsze będą mnie smucić – przyznaje inspektorka Oliwia.

Pomaganie daje też radość. Na takie chwile czeka każdy miłośnik zwierząt! Inspektorzy TOZ Starogard Gdański przeprowadzają także adopcje zwierząt, które były odebrane podczas interwencji.

- Gdy zawożę psa do nowego domu, a ten jest pełen miłości, to jest dla mnie największa nagroda – mówi inspektorka. - Nie brakuje też ludzi, którzy chcą pomagać, bez nich los zwierząt nigdy by się nie zmienił. Chciałabym, żeby ludzie przestali zjadać zwierzęta, które mogą być ich przyjaciółmi. Mnie zawsze trzyma na duchu ten cytat: " Nie zmienisz całego świata, ale możesz zmienić cały świat dla tego jednego zwierzęcia".

Pełnienie funkcji inspektora to wolontariat płynący z zamiłowania do zwierząt, chęci pomagania – podkreśla Katarzyna Rypińska, inspektorka. - Podczas interwencji spotykamy się z różnymi reakcjami ludzi – czasem udaje się wypracować kompromis, zdarza się, że w naszą stronę padają wulgarne wyzwiska. Dopiero po zakończeniu działań związanych z interwencją przychodzą emocje i rozmyślanie o tym, co się stało, widziało i przeżyło. Boli mnie strasznie serce, gdy tak naprawdę zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, a prawo stoi i tak po stronie właściciela. Od kilku lat jeżdżę do pana, który sam żyje w złych warunkach, nadużywa alkoholu, ma zwierzęta, ale ich dobrostan pozostawia wiele do życzenia. On nie chce zmienić swojego życia, a zwierzęta traktuje przedmiotowo. Zgłosiłam tę sprawę do różnych instytucji – sprawy zostały umorzone.

Inspektorka Kasia dokarmia także koty wolno bytujące, wozi je na zabiegi sterylizacji i kastracji. Najbardziej w pamięci utkwiło mi jedno bardzo brutalne zdarzenie.

- Zostałam powiadomiona przez karmicielkę kotów o makabrycznym zdarzeniu. Znalazła na chodniku małe kotki. Jeden z nich miał obcięte łapy, urwaną głowę, a drugi skręcony kark – relacjonuje inspektorka. - Weterynarz potwierdził, że doszło, bo brutalnego znęcania się nad zwierzętami. Czułam wielką bezsilność, że nie udało się znaleźć sprawcy. W naszej pracy są też szczęśliwe chwile. Kiedy widzę, że właściciele wprowadzają zmiany i polepszają życie swoim pupilom. Moim marzeniem jest to, aby każdy miał ciepły, kochający dom.

Koci świat pełen niespodzianek

Czy zwierzęta mogą dobrze znać się na zegarku? Mimo że nie miały z nim nigdy do czynienia, to są na to dowody. Dobrze znają to inspektorki Dorota Woźniak i Beata Siemieńska, które w szczególny sposób zajmują się kotami wolno bytującymi. Przychodzą do punktów, w których żyją te zwierzęta i je dokarmiają. Koty czekają na nie o tych samych porach!

- Czy pada deszcz, śnieg, albo jest upał, to idziemy do nich, bo są głodne i spragnione. Codziennie pokonuję około 6 km (w sumie, przez cały rok daje to około 2.200 km), żeby nakarmić czekające, głodne brzuszki, posprzątać ich miejsce i nalać świeżej wody. Przy okazji sprawdzam stan zwierząt i ich zdrowie – opowiada Dorota Woźniak.

- Pracuję zawodowo, a pozostały, czas wolny, praktycznie w całości poświęcam kotom. Wychodzę z domu około godz. 15.00 i wracam późnym wieczorem. Zajmuję się odławianie kotów wolno żyjących w naszym mieście i gminie Starogard Gdański w celu kastracji, leczenia. Codziennie karmię koty w kilku miejscach w naszym mieście. Mam kontakt z wieloma karmicielami ze Starogardu oraz z okolicznych miejscowości. Praktycznie nie mam dnia wolnego dla siebie, ale kocham pomagać tym małym przyjaciołom.

Może wydawać się to niewykonalne, prawda?! 45 kotów pod opieką?! Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. Dorota Woźniak dzieli mieszkanie z 15 kotami, 14 opiekuje się na działce, 10 przychodzi pod jej dom i czeka na karmę. Kolejne mają swoje miejsce bytowania w różnych punktach miasta. Inspektorka zajmuje się także sterylizacjami i kastracjami wolno bytujących kotów. Część pochodzi od darczyńców, programów gmin, ale też z jej własnych pieniędzy. Zajmuje się adopcją kotów, stawia im, karmiki, budki, w których mogą skryć się przed zimnem lub słońcem.

Pod ich skrzydłami zwierzętom nie wydarzy się krzywda. - Stworzyłam szpitalik dla kotów. Trafiały tu po zabiegach sterylizacji, kastracji, aby bezpiecznie dojść do pełni sił. Podaję im jedzenie, leki, monitoruję stan zdrowia. Czasem była potrzebna szybka interwencja w lecznicy. Trafiały do mnie koty skaleczone, z kocim katarem, maluchy z infekcjami, koty przewlekłe chore…

Można tak wymieniać. Te zwierzęta bez pomocy człowieka umierałby w wielkich męczarniach. Zdarza się, że spotykają się z nieprzychylnością ze strony ludzi, którzy nie wiedzą, albo nie rozumieją, że koty wolno bytujące spełniają ważne role w miastach. Te zwierzęta chroni też prawo. - Pojawiają się wśród ludzi opinie, że koty trzeba przeganiać, bo jak się przyzwyczają, to będą przychodzić i żebrać o jedzenie, a kot musi sobie poradzić sam... To nieprawda. Koty, mimo że są zwierzętami wolno żyjącymi, należy dokarmiać, bo same sobie nie poradzą. Te zwierzęta chroni także prawo, które o tym mówi. Przepisy jasno wskazują, że tych zwierząt nie można płoszyć, ani przeganiać.

Od lat na straży praw czterech łap

- Oddział w Starogardzie Gdańskim działa 20 lat – mówi Marianna Mazurowska, prezes TOZ. - Okrucieństwo wobec zwierząt jest wciąż bardzo duże. Zmiana świadomości i mentalności wśród ludzi, że zwierzęta czują tak samo, jak my strach, ból, przebiega bardzo powoli. Spotykamy się z tym niestety dość często podczas interwencji. Zdarza się, że ludzie reagują bardzo agresywnie, bo nie widzą nic nieodpowiedniego w złym w traktowaniu zwierzęcia.

Fanpage organizacji

Inspektorzy współpracują z gminami, policją, strażą pożarną.

- Ta współpraca układa się nam bardzo dobrze – podkreśla prezeska. - Zapraszamy do współpracy wszystkich, dla których los zwierząt nie jest obojętny!

Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce jest organizacją non profit i utrzymuje się dzięki 1,5% podatków. By 1,5% trafił do oddziału, należy wskazać w rubryce "cel szczegółowy" wpisując "oddział w Starogardzie Gdańskim". KRS to: 0000154454. Zachęcamy też wszystkie osoby, które mają empatię do zwierząt, aby do nas dołączyły i zaczęły działać na ich rzecz.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starogardgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto