Ostatni donos trafił do kilkudziesięciu odbiorców. Czara goryczy się przelała, właściciele zdecydowali się na oddanie sprawy do prokuratury. Mimo wielu zarządzonych dodatkowych kontroli nigdy nie stwierdzono zarzucanych firmie działań. A wszystko zaczęło się przed 2-3 latami. To wtedy ktoś zaczął pisać donosy na masarnię z Bielawek do różnych służb i instytucji. Początkowo właściciele spółki St. Rąbała bagatelizowali sprawę, ale proceder nie zanikał, a wręcz przeciwnie.
- W ciągu kilku lat do inspekcji weterynaryjnej, sanepidu, ochrony środowiska wpłynęło kilkadziesiąt donosów - mówi Marcin Rąbała, dyrektor ds. produkcji w tej rodzinnej firmie. - Jak długo można znosić takie działania? Mówimy dość takim praktykom i kierujemy sprawę do prokuratury. Nie pozwolę, aby nadal ktoś bezkarnie niszczył dobre imię firmy.
Każdy donos wiązał się z przeprowadzaną w ślad za nim kontrolą. A to sanepidu, to znów służb weterynaryjnych czy też ochrony środowiska. Można by zaryzykować, że masarnia z Bielawek była w ostatnich latach jedną z najczęściej kontrolowanych firm.
Przed kilkoma miesiącami - kiedy głośno zrobiło się w związku z wykrytą aferą bicia tzw. leżaków do służb weterynaryjnych i ochrony środowiska wpłynęło pismo, które sugerowało konieczność sprawdzenia firmy z Bielawek.
- Przecież my nawet nie bijemy bydła - mówi Marcin Rąbała. - To nie do pomyślenia, co ludzie jeszcze na nasz temat wymyślą. Były kontrole, nic niezgodnego z prawem nie stwierdzono. To jednak niczego nie załatwiło, minęło trochę czasu i pojawił się kolejny donos. Tym razem zarzuca się nam, że pozbywamy się odpadów poubojowych na pobliskich polach. Już nam ręce opadają - nie ukrywa M. Rąbała, który tłumaczy: Wypożyczyliśmy jednemu z rolników samochód asenizacyjny na potrzeby prywatne - wyjaśnia Marcin Rąbała. - Doszło do samozapłonu i właśnie tę sytuację ktoś wykorzystał do napisania donosu.
Pomorska firma się rozwija, aplikuje o środki unijne na nowoczesne technologie, zdobywa nagrody, które chyba są dla kogoś przysłowiową kością niezgody. - Nie możemy nadal biernie przyglądać się, jak ktoś niszczy dobre imię naszej firmy - podkreśla Krystyna Rąbała, właścicielka firmy. - Nie rozumiem, komu tak bardzo zależy, by zaszkodzić masarni. To już nie są żarty.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?