Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komu zależy na zniszczeniu dobrego imienia masarni w Bielawkach koło Pelplina? Właściciele: kierujemy sprawę do prokuratury [ZDJĘCIA]

Krystyna Paszkowska
Krystyna Paszkowska
Krystyna Rąbała, właścicielka firmy i Marcin Rąbała, dyr. ds. produkcji
Krystyna Rąbała, właścicielka firmy i Marcin Rąbała, dyr. ds. produkcji Krystyna Paszkowska
Właściciele masarni w Bielawkach - St. Rąbała, sp. z o.o. - nękani są donosami rozsyłanymi do różnych instytucji i mediów posądzającymi firmę o działanie niezgodnie z prawem, jak pozbywanie się pozostałości poubojowych na pobliskich polach.

Ostatni donos trafił do kilkudziesięciu odbiorców. Czara goryczy się przelała, właściciele zdecydowali się na oddanie sprawy do prokuratury. Mimo wielu zarządzonych dodatkowych kontroli nigdy nie stwierdzono zarzucanych firmie działań. A wszystko zaczęło się przed 2-3 latami. To wtedy ktoś zaczął pisać donosy na masarnię z Bielawek do różnych służb i instytucji. Początkowo właściciele spółki St. Rąbała bagatelizowali sprawę, ale proceder nie zanikał, a wręcz przeciwnie.

- W ciągu kilku lat do inspekcji weterynaryjnej, sanepidu, ochrony środowiska wpłynęło kilkadziesiąt donosów - mówi Marcin Rąbała, dyrektor ds. produkcji w tej rodzinnej firmie. - Jak długo można znosić takie działania? Mówimy dość takim praktykom i kierujemy sprawę do prokuratury. Nie pozwolę, aby nadal ktoś bezkarnie niszczył dobre imię firmy.

Każdy donos wiązał się z przeprowadzaną w ślad za nim kontrolą. A to sanepidu, to znów służb weterynaryjnych czy też ochrony środowiska. Można by zaryzykować, że masarnia z Bielawek była w ostatnich latach jedną z najczęściej kontrolowanych firm.

Przed kilkoma miesiącami - kiedy głośno zrobiło się w związku z wykrytą aferą bicia tzw. leżaków do służb weterynaryjnych i ochrony środowiska wpłynęło pismo, które sugerowało konieczność sprawdzenia firmy z Bielawek.

- Przecież my nawet nie bijemy bydła - mówi Marcin Rąbała. - To nie do pomyślenia, co ludzie jeszcze na nasz temat wymyślą. Były kontrole, nic niezgodnego z prawem nie stwierdzono. To jednak niczego nie załatwiło, minęło trochę czasu i pojawił się kolejny donos. Tym razem zarzuca się nam, że pozbywamy się odpadów poubojowych na pobliskich polach. Już nam ręce opadają - nie ukrywa M. Rąbała, który tłumaczy: Wypożyczyliśmy jednemu z rolników samochód asenizacyjny na potrzeby prywatne - wyjaśnia Marcin Rąbała. - Doszło do samozapłonu i właśnie tę sytuację ktoś wykorzystał do napisania donosu.

Pomorska firma się rozwija, aplikuje o środki unijne na nowoczesne technologie, zdobywa nagrody, które chyba są dla kogoś przysłowiową kością niezgody. - Nie możemy nadal biernie przyglądać się, jak ktoś niszczy dobre imię naszej firmy - podkreśla Krystyna Rąbała, właścicielka firmy. - Nie rozumiem, komu tak bardzo zależy, by zaszkodzić masarni. To już nie są żarty.

Tczew NaszeMiasto.pl

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pelplin.naszemiasto.pl Nasze Miasto